poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział IV

- Ja mam szczęście? - prychnęła z udawaną pogardą. - Zresztą widziałam jego minę, jak się przedstawiłam. Popatrzył się na mnie, jak na dziwoląga - krótko opisała wczorajsze wydarzenie, chichocząc. 
- Może aż tak się zmieniłaś? A co do szczęścia to, może wychodzi na dobre i mnie. Usatysfakcjonowana? - mówił z przekąsem.
 - Jakoś nie bardzo. Aha! I wcale się nie zmieniłam, Teddy - zaprzeczyła. Bo tak było, przynajmniej z jej punktu widzenia. Wciąż była starą Kate Moore. Tylko bez okularów, i aparatu ortodontycznego, pomyślała.
- Przekonamy się i może zdołam cię zadowolić moją odpowiedzią, ale nie teraz. Co powiesz na spotkanie, jak za dawnych lat w naszym parku? - kiedy to usłyszała, myślała, że z radości wyjdzie z siebie. 
- Jestem za! Kurde, Ed to już minęło jakieś cztery lata od kiedy... - przerwała, bo chłopak niemal rozpaczliwie krzyknął w słuchawkę, poprawiając ją.
- Pięć lat, Katie! Rozumiesz? Nie wiem jak to się stało... - odparł z lekką skruchą w głosie. Tyle było do wyjaśnienia.
- Zaczekaj, porozmawiamy w cztery oczy, a nie tak, przez telefon - zaproponowała.
- Masz rację. A dziś, mogłabyś?
- Pytanie, czy ty byś mógł.To nie ja jestem super gwiazdą estrady - odrzekła z pobrzmiewającą ironią w głosie.
- Proszę cię - prychnął Sheeran. - Ja, dla mojej małej Katie, zawsze! - dodał i usłyszał gromki śmiech Kate. Tak dawno go słyszał. Tak bardzo było mu tego brak. 
- Zawsze? - wyraźnie kryła się za tym słowem mała aluzja, ale postanowiła nie drążyć tego tematu, więc szybko dodała. - Nieważne. To dziś w parku, punkt 16.00? 
- Tak, tak, tak. Już się nie mogę doczekać! - wykrzyknął rozentuzjowany.
- Ja tak samo! A i na przyszłość nie dzwoń do mnie o tak wczesnej porze - dodała.
- Myślisz, że zapomniałem, że lubisz sobie pospać do południa, mała?
- Nie masz serca dla wiecznie niewyspanych. Nic się nie zmieniłeś - wybuchnęła śmiechem.
- To chyba dobrze? - zawtórował jej.
- Pod tym względem nie za bardzo.
- Dasz mi porządnego kopa, jak się zobaczymy.
- To na pewno! 
-  Będę czekał.


*

  Tak, jednak w życiu trzeba próbować. Kto by się spodziewał takiego obiegu spraw? Fuksiara ze mnie, pomyślała i poszła do kuchni, przekazać nowe wieści mamie.  
- Mamo!? Nie uwierzysz! - wykrzyknęła na cały dom, zbiegając ze schodów.
- Katherine, spokojnie.. Chyba się domyślam, o czym chcesz mnie poinformować. Twój śmiech słychać było aż na tarasie. A ja bardzo dobrze znam ten śmiech, który słyszałam wieki temu! - odrzekła, uśmiechając się mama. 
- Nie wiesz jak mi ulżyło! Myślałam, że już nigdy nie porozmawiamy, a jednak. Czuję, że wszystko będzie jak dawniej - swoje emocje chciała wyrzucić z siebie zawzięcie gestykulując, ale nie udało jej się. Wyszło na to, że wymachiwała rękami, jakby wołała o pomoc.
- Musisz go dziś zaprosić na kolacje do nas. Nie wymiga się. Musi nadrobić te lata.
- Maamo, my musimy pogadać - dziewczyna popatrzyła z dezaprobatą na matkę, ale w chwili gdy ujrzała jej proszący, a zarazem karcący wzrok, dodała niechętnie:
- Postaram się, ale nic nie obiecuję! 
- To dobra odpowiedź, a teraz pomóż mi z obiadem. 
       
 **
   
 Kiedy Kate skończyła wszelkie prace domowe i zjadła posiłek, musiała poinformować Rose o zaistniałej sytuacji. Dziewczyna była tak samo uradowana z obrotu spraw, co Kate, mimo iż nie przyjaźniła się z Sheeranem tak bardzo i długo, jak Kate. Ta, zaproponowała przyjaciółce, czy nie miałaby ochoty pójść z nią na spotkanie, ale Rose kategorycznie odmówiła. Stwierdziła, że lepiej jak sami porozmawiają, a ona pogada z nim innego razu. Przeczuwała, że nadszedł w końcu ich czas. Cieszyła się, że Kate znów jest tak rozpromieniona. Wiedziała, że to tylko dzięki niemu, staremu kumplowi. Dopiero teraz zobaczyła jak ważna jest dla niej ta przyjaźń. Nie dziwiła się, że dziewczyna była tak mocno przygnębiona ostatnimi czasy. 
           
***
 O  umówionej godzinie Kate była na miejscu, w pobliskim parku. No może trochę spóźniona. Jak zwykle.
 Czuła się tak samo, jak tamtego wieczora. 
 Zauwazyła, że Ed już czekał. Przystanęła na chwilę. Przegrała walkę ze wspomnieniami. 
 To właśnie tu, ostatni raz z nim rozmawiała - tak prawdziwie, w cztery oczy. Tak, dokładnie pięć lat temu. Stał tak samo, jak wtedy na moście, wpatrując się w przejrzyste lustro wody. Tylko wtedy widać było od razu, że coś go gryzie. Teraz był wyraźnie zadowolony.     
  Wspomnienia napływały do jej mózgu tak gwałtownie... Ale nie mogła teraz tego wspominać, nie teraz i nie w tym momencie. Ogarnęła się i przyśpieszyła. 

 Sheeran był tak zamyślony, że nawet nie spostrzegł, jak Kate rzuciła się na niego z takim impetem, że chłopak musiał wesprzeć się o poręcz mostu. Stali tak, w mocnym uścisku nic nie mówiąc przez dobre parę minut.
 Lekko odsunął ją od siebie, by móc się jej lepiej przyjrzeć, gdyż wcześniej nie miał nawet takiej opcji. Kiedy na nią spojrzał, nie mógł się nadziwić, że jego mała Kate jest całkiem inną osobą, niż parę lat temu. Długie, aż do pasa kruczoczarne włosy, szczupła (powiedziałby aż za szczupła, ale idealna) sylwetka. Już bez okularów na nosie i śmiesznego aparatu, w którym wyglądała tak bardzo dziecinnie.  Kiedy spojrzał w jej oczy, były jak zawsze, jak gdyby niewzruszone po tych paru latach. Szczere spojrzenie i tak pełne radości. Jednak doszukał się w nich lekkiego zmęczenia i bólu.  Odcień głębokiego, ciemnego morza. 
- Aż taki ze mnie dziwoląg się zrobił, że tak patrzysz? - powiedziała ze śmiechem.
- Po prostu... Woooa! Co czas robi z ludźmi? Ja.. nie mogę uwierzyć - odparł lekko zakłopotany i zmieszany wyglądem przyjaciółki. Gdy ostatnio ją widział była dzieckiem. A teraz stała przed nim piękna, świadoma swojej kobiecości młoda Kate Moore.
- To uwierz słońce! - odpowiedziała, puszczając do niego oko.
- Chodź tu, nie pieprz... mała -ostatnie słowo powiedział bardziej do siebie, wahając się. I tak była jego małą dziewczynką. Nieważne, że wydoroślała. Wziął ją z powrotem w objęcia. 
- Jezu, Katie, nie wiesz jak bardzo mi Cię brakowało! Na początku myślałem, że dostanę fioła. Wszystko tak bardzo nowe, inne. 
- Ale dałeś radę. Wiedziałam, że dasz. Wierzyłam - odetchnęła jego zapachem i dodała bezbarwnym tonem:
- Ja czułam się jak porzucony szczeniak. Zagubiony, porzucony szczeniak. 
- Tak Cię przepraszam! Nie wiem czemu się nie odzywałem. Czemu to się tak potoczyło? - bardziej zadał sobie to pytanie, niż stojącej w jego objęciach dziewczynie.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. To ja powinnam była wtedy nie dać się ponieść emocjom. Gdyby nie to myślę, że byłoby inaczej. Rozmawialibyśmy ze sobą, chociaż na te cholerne święta czy urodziny.
- To raczej ja nie powinienem tego robić. Na prawdę, nie wiem co mi wtedy strzeliło do tego łba! Byłem przybity tą całą rozmową, chciałem to jakoś rozładować, a zamiast tego spłoszyłem Cię i zniszczyłem to co było kiedyś. 
- Może przestaniemy tak gdybać i wspominać tę rozmowę, to nie ma sensu. Ja Cię rozumiem. Teraz zrozumiałam, nie musisz się tłumaczyć. 
- A czy nie jesteś tego samego zdania, że ten niezdarny pocałunek jest powodem naszej rozłąki? 
- No jestem, ale nie chcę do tego wracać - odparła z niechęcią. Wspomnienia powoli wychodziły z ukrycia. Znów to zobaczyła. Zakłopotaną minę swojego siedemnastoletniego przyjaciela, który chciał od niej czegoś więcej. STOP. Odrzuciła to na bok. - Ważna jest teraźniejszość. - powiedziała jakby do siebie. - Może chodźmy na kawę? Stawiam, gwiazdo - dodała z przekąsem puszczając oczko do chłopaka i tym samym rozładowując napięcie, które wisiało w powietrzu od dłuższej chwili, a Sheeran w odpowiedzi wywrócił oczami.
 Obeszli park i szli w kierunku pobliskiej kafejki.
- Może potem małe szaleństwo w jakimś klubie? - zaproponował, podnosząc brwi do góry w zachęcającym geście, obiecującym świetną zabawę. Jak ona dobrze to znała.- Niestety... Mama chcę Cię dorwać i zaprasza dziś na kolację - rzekła przewracając oczami.
- Jeżeli rodzice wzywają... nie ma rady! Ale myślę, że kolacja to niezły pomysł. Twoi starsi są tacy mili, zawsze byli - kiedy Ed wspomniał o rodzinie Kate czuła, że wkracza na niebezpieczny teren. 
 Nie jest przecież słaba, nie poryczy się. Nie. Nie. Nie. Nie. Nie. NIE.
Teddy, zapatrzony w dal nie widział reakcji przyjaciółki, która znacznie pobladła. Kontynuował dalej:
- Uwielbiam ich! Caroline zawsze gościnna, a Alex taki dowcipny. Katie mała, co jest? - zapytał zakłopotany zauważając, jak dziewczyna zostawia go daleko w tyle i teraz stała w milczeniu tyłem do niego.  
 Tej jednak łza zwilżyła policzek. Nie wytrzymała.



7 komentarzy:

  1. Ooo , z rozdziału na rozdział coraz ciekawiej się robi . :D a to zakończenie .?! po prostu nie mogę się doczekać wyjaśnienia . Coś czuję że Ed będzie dla Katie oparciem i to wielkim . ;)
    +czekam na kolejny, życzę weny i pozdrawiam .! <3
    ~Asia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie fabuła się dopiero rozkręca, więc mogę z lekka przynudzać :P. Weny jak na razie nie brak, ale wolnego czasu niestety tak. Mimo braku czasu, postaram się systematycznie wrzucać nowe chaptery.
      Ze wsparciem, to trafiłaś, ale będzie to działało w dwie strony ;)
      xoxox

      Usuń
  2. Eeeej, podoba mi się i to bardzo. ;3 Czekam na kolejne części. ;)
    Amelia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super ^^ Przeczytalam tylko kawałek ale i tak jest zaje

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ten blog. Zapraszam na mój :harry-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG!!! Czekam na kolejny post. I te zakończenie. Całkowicie zgadzam się z "anonimowy". kocham twojego bloga!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział mi się najbardziej podoba : ))

    OdpowiedzUsuń

PROSZĘ O NIESPAMIENIE LINKAMI DO BLOGÓW NA STRONIE GŁÓWNEJ, JEST NA TO PRZEZNACZONA STRONA "WASZE BLOGI"!
Za każdy szczery komentarz bardzo dziękuję. Wiedz, że dzięki Tobie na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech! :)