sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział XIII

 


  Kate nie wiedziała, gdzie dokładnie jadą. Nie wiedziała, co Liam rozumie przez "pokazanie jakiegoś ciekawego miejsca". Nie wiedziała też, co sama miała na myśli wypowiadając te słowa. Wyliczała sobie te wszystkie niewiadome rzeczy. 
 Ciekawość zżerała ją od środka.
 Popatrzyła na Liama siedzącego za kierownicą. Na jego twarzy błądził lekki uśmieszek, co dawało piękny efekt. Wyglądał na bardzo dobrze wiedzącego, gdzie zmierza.
 Stali w niedużym korku, w centrum zatłoczonego Londynu.
 Kiedy Liam poczuł na sobie wzrok Kate, zwrócił się ku niej, a jego oczy były teraz jakby bardziej orzechowe.
- Jestem pewny, że to miejsce, do którego właśnie się udajemy spodoba ci się - odparł, spoglądając to na nią, to na ulicę. Korek nawet się nie zmniejszył, więc po chwili całą swoją uwagę skupił na dziewczynie.
- Jesteś tego aż taki pewny? - zapytała, a w jej głosie pobrzmiewał sarkazm.  
 Wyszczerzyła do niego białe zęby w szerokim uśmiechu. Już nie odczuwała tego poddenerwowania, które zawsze jej towarzyszyło przy ich wspólnych rozmowach. Chłopak pokręcił twierdząco głową, nie spuszczając wzroku z ciemnych jej oczu.
- Co prawda trzeba będzie się trochę pogimnastykować, żeby tam dotrzeć, ale jakoś damy radę - powiedział.
   Pogimnastykować? To gdzie on chcę iść? Myślała gorączkowo. Bardziej spodziewała się, że pokaże jej standardowe atrakcje takie jak Big Ben czy Tower Bridge. Tak, zaskoczył ją. Niestety jeszcze bardziej wzniecił w niej ciekawość.
- Mógłbyś konkretniej? - zasugerowała, patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem.
- Kate, trochę cierpliwości. Widzę nie jest to twoją mocną stroną - zażartował
i parsknął śmiechem. Kate zrobiła obrażoną minę i szturchnęła go w ramię.
- Auuu! Chcesz spowodować wypadek!? - wykrzyknął dalej się śmiejąc, a Kate razem z nim. Czuła się w jego towarzystwie tak swobodnie. Jakby znała go od lat.
  Zapatrzeni w siebie nie zauważyli, że ulica całkiem opustoszała. Oczy chłopaka utkwiły w niebieskich oczach Kate, które przyciągały jak magnes.
  Teraz to oni byli źródłem ogromnego korku na głównej ulicy. Do porządku przywróciło ich (a raczej Kate) głośne trąbienie co najmniej trzech samochodów.
- Liam... - powiedziała donośnie Kate, niechętnie odrywając spojrzenie od chłopaka
i sprowadzając go na ziemię. Rozkojarzony rozejrzał się dookoła i szybko ruszył, przeklinając pod nosem. Dziewczyna spojrzała za szybę i uśmiechnęła się do siebie. 
  Pomyślała, że ostatnio uśmiech nie schodził z jej twarzy, co było bardzo podejrzane.
  Po dobrych kilkunastu minutach jazdy, Liam zatrzymał się na poboczu, koło niewielkiej, ale stromej góry.
  Tu panowała cisza. Zero natłoku tych wszystkich samochodów, nie mówiąc
o przechodniach. Najwyraźniej znajdowali się za miastem.
   Z lekkim przerażeniem w oczach, Kate popatrzyła w stronę dużego pagórka.
   Widząc ten wzrok Liam zaśmiał się i wyskoczył z auta. Dziewczyna zrobiła to samo, nadal patrząc nieufnie w stronę góry.
- I zapewne masz zamiar zaciągnąć mnie na samą górę? - zapytała powoli. Nie była jakoś specjalnie wysportowana. Zdusiła w sobie lekkie przerażenie i postanowiła stawić temu czoła. 
- Zobaczysz, efekty będą zadziwiające - powiedział z uczuciem i wskazał ręką na wąską ścieżkę, najprawdopodobniej prowadzącą do samego szczytu.
   Kate szła przodem. Jak na razie nie było żadnych przeszkód na drodzę, ale
z czasem pojawiły się.
   Zwrócona przodem do Liama szła, nie wiedząc gdzie podąża. Zawzięcie o czymś rozmawiali, więc dziewczyna chciała mieć z nim kontakt wzrokowy.
   Nagle, Kate nie poczuła gruntu pod nogami, na wskutek czego zachwiała się. Gdyby nie szybka pomoc ze strony chłopaka, wylądowałaby w gęstych krzakach, które teraz zewsząd ich otaczały.
   Posłała mu wdzięczne spojrzenie i otrzepała spodnie. Liam nerwowo podrapał się
w głowę.
- Kiedyś była tu taka ścieżka... - odparł zakłopotany, zerkając na teraz z lekka porośniętą dróżkę.
- Liam, kiedy było to 'kiedyś'? - zapytała trochę rozbawiona, ale też przerażona faktem, że na marne przeprawili się przez te pół drogi.
- No, nie tak dawno...jakieś pół roku, czy dwa lata temu... - zawzięcie próbował sobie przypomnieć, kiedy ostatnio tu był. Kate przeszyła go wzrokiem mrożącym krew
w żyłach i wydukał od razu:
- No może trzy - popatrzył na wyraźnie zdezorientowaną Kate. Chciała płakać i śmiać się na raz. - Tak, trzy. - teraz przytaknął bardziej zdecydowanie. Zostało już niewiele drogi do przebycia, pomyślał. Nie mogą tak po prostu się wrócić.
- Ale nie martw się, damy radę - powiedział zdecydowanie.
- Damy radę? - niemalże pisnęła. - Jak chcesz przez to przejść? - skierowała przerażony wzrok w stronę bujnych krzaków. Liam zdecydowanie złapał za gałęzie uniemożliwiające przejście i rozchylił je tak, żeby można było się przez nie przecisnąć. Kate popatrzyła na niego wymownie.
- Chyba żartujesz?
   Chłopak zignorował to pytanie.
- Tylko idź od razu za mną, jeżeli nie chcesz zostać poturbowana - skinął głową
w swoim kierunku i Kate po chwili pustego gapienia się w krzaki, ruszyła za nim, trzymając się kurczowo jego czarnej bluzy, tej, która niedawno leżała na jej ciele. 
   Słychać było ciężkie posapywania i przekleństwa Liama. Kate ciągle chichotała. Payne w pewnej chwili odwrócił się na pięcie, tak, że dziewczyna odbiła się od niego. Zadarła lekko głowę, aby spojrzeć w te orzechowe oczy.
- Uważaj, bo jesteśmy tu tylko z twojego powodu! - zagroził jej palcem, łobuzersko się uśmiechając.
- Jak dla mnie moglibyśmy zawrócić, więc...
- Zmienisz zdanie, jak zobaczysz to na własne oczy - odparł stanowczo, wpatrując się intensywnie w jej niebieskie oczy.
- Uparty jesteś - skwitowała. - I lubisz bawić się w tajemniczego typa, mam rację?
- Cały ja - posłał jej ten piękny, słodki, chłopięcy uśmiech i spowrotem odwrócił się tyłem do Kate.
   Przedzierali się przez zarośla jeszcze dobre dziesięć minut.
- Zapraszam - powiedział uprzejmnie, zszedł jej z drogi i dziewczyna stanęła na samym czubku góry.
   Widok był nie do opisania. Rozdziawiła usta z wrażenia, ale szybko je zamknęła. Liam miał całkowitą rację, trzeba było zobaczyć to na własne oczy, pomyślała zafascynowana.
 Widziała stąd prawie cały Londyn (przynajmniej jej się tak wydawało). Tu panowała nieprzenikniona cisza, a w oddali widać było gwar przejeżdżających samochodów
w tę i spowrotem. Każdy gdzieś się śpieszył, nie dostrzegał piękna zewsząd go otaczającego.
   Liam dobrze znał ten widok na pamięć, więc rozkoszował się obrazkiem zaczarowanej dziewczyny. Wyglądała jak niegdyś on oczarowany Londynem po raz pierwszy, z tej perspektywy widzenia.
   Kiedy był młodszy często tu bywał, szczególnie w czasach szkolnych. Jako zbuntowany nastolatek, nienawidzący świata. To były czasy, pomyślał z uśmiechem na ustach.
   Kate jakby zahipnotyzowana, wpatrywała się w jakiś jeden punkt, najwyraźniej też rozmyślając i podziwiając widoki.
- To... - chciała wyrazić to, co czuję, ale zamknęła usta. Chłopak ze zrozumieniem przytaknął.
  Stanął tuż obok niej, dotykając jej swoim muskularnym ramieniem, jak zawsze
z rękami w kieszeniach, lekko przygarbiony. Teraz podziwiał widok razem z nią.
  Kate, czując jego ciepło na swoim ramieniu, odwróciła się w jego stronę. Dzieliły ich  centymetry, a atmosfera wokół nich zrobiła się bardzo przyjemna. Kate, patrząc w jego duże oczy, wiedziała, że chcę to zrobić. 
  Wspięła się na palce i bardziej przybliżyła do chłopaka.
  Liam nie wiedział co począć. Przecież ten pieprzony Alex... Nie mógł tego zrobić. Jednak nie cofnął twarzy, ani się nie poruszył.
- Ale.. a Alex? - zapytał, patrząc znacząco na zawieszkę spoczywającą między dwoma obojczykami dziewczyny, ale także nie odpychając jej od siebie. Niepewnym ruchem złapał wisiorek w swe palce.
- Alex to mój tato. Nie żyję - odparła, zdecydowanie patrząc w jego oczy, zszokowana tym, że powiedziała to ot tak. Teraz jej wzrok był pusty. Szukała tego bólu, który zawsze jej towarzyszył przy wspominaniu choćby imienia ojca. Jednak on się nie pojawił.
   W myślach Liama, jeżeli ktoś by do nich zajrzał, usłyszałby tylko powtarzane
w kółko "spierdoliłeś".   Zdecydowanie złapał jej twarz w obie dłonie i oparł jej czoło 
o swoje, nadal patrząc w jej oczy.
   Kate była mu cholernie wdzięczna za to, że nie próbował powiedzieć czegoś
w stylu: "Tak mi przykro". Szybko wspięła się na palce i wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi, a Liam schował swoją w jej włosy.
   Musiał ją jakoś pocieszyć.
   Jednak Kate nie czuła smutku.
   Niespodziewanie, jakby na złość, spadł rzęsisty deszcz. Obywdoje głośno zaklęli i rzucili się spowrotem przez teraz już wyraźnie widoczną dróżkę wiodącą ku podnóża góry.
   Teraz przodem biegła Kate, a Liam tuż za nią. Jednak nie był to najlepszy pomysł, ponieważ na drodze zrobiło się ślisko i chłopak potknął się, zjeżdżając jakiś metr na pośladkach i zahaczając o Kate, która zrobiła to samo, rozdzierając nogawkę swoich jeansów. Już i tak byli doszczętnie mokrzy i umazani w błocie.
   Leżeli tak, nawet nie racząc wstać z mokrego podłoża. Kiedy popatrzyli się na siebie, obydwoje dostali nieprzewidywalnego ataku śmiechu. Cały policzek Liama był brązowy, nie mówiąc o małych śladach błota na całym ciele, twarzy i włosach. Na gałęzi wisiał czarny skrawek materiału, którym był rękaw bluzy chłopaka. Kate tak samo jak on, była cała w błocie. Intensywna czerń jej włosów zmieszana byłą
z brązową mazią. Jej rozpuszczone włosy były całkiem posklejane brudnym błotem,
a na nosie widniała największa błotnista plamka, co wyglądało przekomicznie.  
   Chłopak ogarnął się i szybko wstał, patrząc z troską w oczach na zwijającą się ze śmiechu Kate. Kątem oka dostrzegł, że w miejscu rozdarcia spodni dziewczyny, płynie niemała strużka krwi.
   Przestała się śmiać, widząc poważny wzrok Liama.
- W porządku, Kath? - przykucnął obok niej. Pierwszy raz od śmierci ojca usłyszała swoje imię w takiej wersji, ale znów zamiast czuć ból, który zawsze przychodził
z myślą o ojcu, nie było go. Bardziej skupiła się na tym, jak ładnie brzmiało to imię, wypowiedziane z jego ust. Zgrabnym ruchem starła błoto ze swojego nosa.
- Dlaczego miałoby nie b... - nie dokończyła, bo kiedy próbowała wstać, syknęła
z bólu, który przeszył jej nogę. Podparła się rękoma, tak by spojrzeć, co się z nią stało. Jednak kiedy dostrzegła krew, szybko zacisnęła powieki, a na jej twarzy pojawił się wielki grymas. Szybko odwróciła głowę, byleby jej nie widzieć.
  Deszcz lał nieustępliwie.
- Jest ok - powiedziała przez zaciśnięte zęby. Nie chciała wyjść na mięczaka, przecież nigdy taka nie była.     Chciała się podnieść, ale Liam kategorycznie zabronił, powstrzymując ją.
- Poczekaj. A co, jeśli jest złamana? - zapytał poruszony i teraz oglądał poranioną nogę. Obchodził się z nią jak z piórkiem, najdelikatniej jak potrafił. Kate bolało i piekło jak cholera.Po chwili opatrywania stwierdził, że nie jest złamana, ani nawet zwichnięta. Było to głębsze rozcięcie, więc miało prawo straszliwie piec.
- Jeżeli nie dasz rady, to ja... - chciał zaoferować jej pomoc, ale dziewczyna nie pozwoliła mu dokończyć.
- Spokojnie, to nic strasznego. Tylko... - Kate ledwo dźwignęła się na nogi, próbując nie patrzeć na zakrwawioną nogę, jednak ten widok jej nie ominął. Gdy zobaczyła dla niej obrzydliwą krew, gwałtownie odwróciła głowę, napotykając na swojej drodzę miękką bluzę Liama, w którą niezamierzanie się wtuliła.  
   Kiedy zorientowała się, co właśnie robi, wyprostowała się i spojrzała na przystojną twarz chłopaka.
   Odruchowo, jak tylko dostrzegła dużą plamkę na jego policzku, delikatnie starła ją prawą ręką, uśmiechając się.
   Dziewczyna próbowała iść sama, ale Liam szybko objął ją w pasie swoją prawą ręką. Była pewna, że sama dałaby radę, ale co jak co, podtrzymywana przez niego, prawie nie czuła bólu. Jej lewa dłoń zaciśnięta była na jego bluzie. Zauważyła, że chłopak lekko dygotał z zimna.
   Nic dziwnego, byli całkowicie mokrzy, a pogoda nie była za ciepła. Na szczęście szybko znaleźli się tuż przy samochodzie. Liam nie puszczając Kate, otworzył jej drzwi i pomógł wejść do środka, zatrzaskując je za nią i sam wędrując na miejsce kierowcy.






  Lots of Love ~

  
  

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział XII


 - Więc Kate... Co tu robisz? - powiedział od razu bez wahania, z tym swoim łobuzerskim uśmiechem na twarzy.
- Ty zadajesz mi to pytanie? Raczej to ja powinnam je zadać - sprytnie się wymigała, podnosząc lewą brew do góry i krzyżując ręce na piersi.
- Ed mówił, że dziś nie ma go w domu, więc będę mógł tu przenocować, bo niestety... - w tym momencie nagle urwał, wyraźnie zakłopotany. Lubił mówić, to na pewno, ale często uważał to za swoją wadę. Po co ma jej opowiadać o swoich problemach, tak od razu, na wstępie? Machnął ręką. - Nie lubię tułać się po hotelach - powiedział wymijająco i szybko dodał:

- I w ogóle nie spodziewałem się tu... - otworzył usta by dalej kontynuować, ale w prawdzie nie wiedział co ma powiedzieć, więc szybko je zamknął, mierząc wzrokiem Kate i machając w jej stronę ręką. Tak, był lekko zaskoczony widokiem półnagiej (teraz w jego bluzie, wyglądała równie atrakcyjnie, co przedtem), atrakcyjnej dziewczyny w mieszkaniu kumpla, na dodatek skaczącej po nim jak sarenka. Kiedy to sobie przypomniał i te przerażone, ciemne, niebieskie oczy na jego widok, coś w nim pękło, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
 Sheeran nawet nic mu o niej nie wspominał. Wczoraj, w studiu zapewniał, że nie będzie mu przeszkadzał i żeby się nie krępował. Mówił: "U mnie w domu zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce" , wcisnął mu klucze do ręki i kazał się nawet nie sprzeciwiać. W sumie, tak w głębi serca, Liam poczuł wielką wdzięczność do rudzielca za ten gest. Od tygodnia tułał się po wszystkich znajomych. Od kiedy Alice go zdradziła, nie miał zamiaru z nią mieszkać. To, co było, przeminęło z wiatrem i już nie wróci. Już nawet się z tym pogodził i dał sobie spokój, a co najważniejsze nawet nie żałował.
- Uwierz, że ja też nie spodziewałam się Ciebie, tutaj - powiedziała z naciskiem na ostatnie słowo.
- Czekaj... - powiedział, odtwarzając sobie w myślach wszystko, co się wczoraj zdarzyło. - Po naszym niefortunnym zderzeniu, widziałem cię w studio... Nagrywasz z Ed'em? - zapytał ożywiony. Całkowicie wypadło mu to z głowy, a przecież przez całą noc tylko o tym rozmyślał. Co łączy Kate z Sheeran'em? Nadal się zastanawiał, ale nie chciał być wścibski.
- Nie do końca - odparła z niechęcią. - Poprosił mnie, abym akompaniowała mu na pianinie do paru piosenek, ale skończyło się tylko na dwóch. Dzięki Bogu - wywróciła oczami i uśmiechnęła się.
- Nie rozumiem - na czole Liam'a pojawiło się parę zmarszczek. - To nie chcesz z nim nagrywać? - zapytał zbity z tropu. Przecież współpraca z Ed'em to czysta przyjemność! Większość osób chciałaby to robić. Kate popatrzyła na niego spode łba.
- Powiem ci, że nie miałam większego wyboru - parsknęła. - Przechytrzył mnie, cwaniaczek - powiedziała, bardziej do siebie, niż do chłopaka. Wykorzystał moją nieuwagę. Chytrze, pomyślała.

 Liam patrzył na nią, niewidzącym wzrokiem. Zastanawiał się jakie są relacje pomiędzy nią a jego kumplem. Musiał to wiedzieć. Chyba nie ma innej opcji, jeżeli dziewczyna biega po jego mieszkaniu , w seksownej bieliźnie. Przyłapał się na tym, że w swojej głowie umyślnie odtwarzał ten obrazek z przed chwili.
- Teraz rozumiem - powiedział, maskując swoje odczucia, szerokim uśmiechem.
- Co rozumiesz? - ściągnęła brwi i posłała mu ciekawskie spojrzenie.
- Ty..i..Ed - odparł powoli, z nutką niepewności w głosie i popatrzył na nią jednoznacznie. Podniósł brwi do góry, podkreślając to, co przed chwilą powiedział. Nie chciał być nietaktowny. Jednak jak widać, nie bardzo mu to wyszło.
 Kiedy Kate pojęła jego aluzję, wybuchnęła krótkim, niekontrolowanym śmiechem. Ona i Ed, jak to brzmi, pomyślała ironicznie. W tym momencie w tle zaświstał dźwięk zagotowanej wody w czajniku. Kate szybko wyminęła zdezorientowanego Liam'a, który też rzucił się do wyłącznika. Uprzedziła go i zręcznie pochwyciła urządzenie. Wyjęła dwa kubki i zalała herbatę wrzątkiem. Wciąż chichocząc, odpowiedziała na jego niezadane pytanie, które wciąż wisiało ciężko w powietrzu.
- Nie, Ed to jakby mój starszy brat - odparła z lekkością i słyszalną dumą w głosie. Nie dziwiła mu się, że o tym pomyślał. Kto normalny hasa półnagi po mieszkaniu przyjaciela? Cholera. Chyba tylko ona. Jak zawsze nieogarnięta.
 Gdy Liam usłyszał to z jej ust, poczuł się jakby lżejszy. Czy to możliwe?
 Kiedy Kate skończyła zalewać herbaty, wydukała coś w rodzaju "To ja się może ubiorę", wskazując na pokój i pośpiesznie wyszła z kuchni, zostawiając go samego.
 Po dziesięciu minutach nieobecności dziewczyny, przestał mieszać już letni napój, wstał z krzesła i skierował się do pomieszczenia, w którym zniknęła. 

 Delikatnie zapukał w przymknięte drzwi i słysząc potwierdzenie, że może wejść, zrobił to. Kate stała przed niewielkim lusterkiem, mocując się z zapięciem łańcuszka.  Dziewczyna już ubrana w jasne jeansy i ciemn sweter poczuła, że naszyjnik wyślizguje się z jej wysmukłych palców, a przejmują go mocne, rozpalone dłonie w stanowczym uchwycie. Czuła je na swoim karku. Serce zaczęło jej mocno tłuc w klatce piersiowej. Czuła to rozkoszne ciepło, które rozchodziło się stopniowo po jej całym ciele.
 On zaś czuł delikatność jej długiej szyi. Pożerał wzrokiem w lustrzanym odbiciu jej wyeksponowane obojczyki. Zapragnął przejechać po nich swymi palcami tak delikatnie, z uczuciem. Szybko się opanował, lekko potrząsając głową.

 "Co się kurwa ze mną dzieje?"
 Kate złapała poważne spojrzenie Liama w lustrze i posłała mu wdzięczny uśmiech. Onieśmielał ją swym wzrokiem.

 Teraz, w małym dołku na jej szyi spoczywała nieduża, złota zawieszka w kształcie literki "A".
- Piękny - odparł zamyślony, wpatrzony w delikatną, małą literę, która znajdowała się pomiędzy dwoma obojczykami. Naprawdę mu się podobała. Zaraz dodał, pytająco:
- "A" jak...?
Dziewczyna od razu, bez wahania, odpowiedziała.
- Alex - dziwiło ją to, że wypowiedziała to imię z taką niezwykłą lekkością i nawet nie wywołało to w niej żadnych uczuć. Nie pojawił się ani ból, ani pustka.
 Bardziej oddziaływała na nią nieskończona głębia jego oczu. Teraz jego źrenice się zwęziły. Dalej wpatrzony w łańcuszek, rozmyślał. Od wewnątrz zżerała go ciekawość, kim jest owy Alex, ale nie śmiał nawet zapytać.
 Dziewczyna odeszła od lustra. Teraz widział tylko swoje odbicie. Szybko odwrócił się tyłem do zwierciadła i obserwował, co robi Kath. Ona złapała jego bluzę, którą niedawno miała na sobie i nieco drżącymi rękami, podała mu ją. Nawet nie patrząc na niego, nieco skrępowana, odparła zdawkowe "dzięki".

 Uważała to za małą kompromitację. Czemu na to nie wpadła? Że On może tu być? Że ktokolwiek może tu być.
 A kto biega po cudzym domu w samej bieliźnie? Jakiś głos w jej głowie stwierdził uszczypliwie.
 Liam nadal bił się z myślami dotyczącymi Alex'a. Nie mógł jej zapytać, coś mu zabraniało. Do porządku przyprowadziła go Kate, wyciągając ku niemu szczupłe ręce, w których trzymała jego bluzę. Niedbałym ruchem zabrał ją od niej.

 Jednak przenocuję tę jedną noc w hotelu pomyślał, w głębi czując zawód. Z powodu nienawiści do hoteli i z powodu Alex'a. Odetchnął zrezygnowanie i odparł bezbarwnym tonem:
- To ja jednak pójdę do hotelu. Miłego dnia, Kate - na jego ustach zagościł wymuszony i zduszony uśmiech, który zniknął w ułamku sekundy. Po tych słowach szybko skierował się do kuchni, gdzie zostawił swoją sportową, niewielką torbę, z którą nie rozstawał się od tygodnia. Zręcznym i zdecydowanym ruchem zawiesił ją sobie na ramieniu i wyszedł pośpiesznie z mieszkania. 

 Kate stała jak sparaliżowana, nie panowała nad swoim ciałem. Chciała zaprzeczyć, zatrzymać go, ale nie była zdolna do jakiegokolwiek ruchu. Nadal czuła to ciepło i dreszcze wywołane jego bliskością.
* 
 Czuł, że dobrze postąpił. Jeżeli dziewczyna ma swojego Alex'a, niech tak zostanie. Nie będzie przyczyną rozpadu czyjegoś związku. Jeżeli zostałby dłużej w tym domu, sam na sam z Kate, nie ręczyłby za siebie. Nawet jego zabolała zdrada Alice, do której nawet nic nie czuł i nie czuję.
 Ledwo wyszedł z kamienicy, usłyszał swoje imię. Rozejrzał się dookoła. Nikogo nie było. Ponownie ktoś go nawoływał. Spojrzał w górę. Przez balustradę balkonu wychylała się Kate.

 To ona go wołała.
 Kiedy zwróciła jego uwagę, triumfalnie się uśmiechnęła i krzyknęła ile sił w płucach. Liam popatrzył na nią pytająco, nie słysząc, co mówi. Mocno irytował go ten gwar panujący na ulicy, zagłuszający śpiewny głos dziewczyny. Ta, nie poddając się wykonała gest w stylu "nigdzie się nie ruszaj" i zniknęła, zatrzaskując drzwi balkonowe.
** 
 Coś kazało jej go zatrzymać. Nie mogła pozwolić mu odejść. Przecież to przyjaciel Ed'a, pomyślała, maskując swoje uczucia. Nie chciała się przed sobą przyznać, że jego osoba bardzo ją zaintrygowała (to za mało powiedziane).
 Złapała swoją komórkę i klucze od domu, (na szczęście) pozostawione na blacie stołu przez Liam'a. Przekręciła zamek i pośpiesznie zbiegła ze schodów.

 Lekko zdyszana wyparowała z kamienicy na szeroki chodnik. Rozpaczliwie szukała go wzrokiem.
 Poszedł, pomyślała zażenowana.
 Za sobą usłyszała donośne chrząknięcie. Odwróciła się i dostrzegła go. Z rękami w kieszeniach swoich granatowych jeansów, z noga opartą o ścianę kamienicy i pakowną torbą zawieszoną na ramieniu. Nieziemski widok.

 Uśmiechał się do niej niczym mały, słodki chłopiec. Zmachana podeszła bliżej niego tak, że teraz dzieliło ich jakieś pół metra.
- To ja jestem tego powodem? - zapytała nieśmiało z naciskiem na słowo "tego", stukając butem o ścianę budynku. Zadarła głowę do góry tak, aby móc na niego spojrzeć. On nie wiedział za bardzo co odpowiedzieć. Otwierał usta i zaraz szybko je zamykał, kręcąc przecząco głową.
 Nie musiał nic mówić, wiedziała to. Do głowy wpadł jej spontaniczny pomysł, który zdecydowała się wypowiedzieć na głos.
- Jeżeli masz czas i ochotę... Może... -  odetchnęła, wywracając oczy ku nieb. - Pokażesz mi jakieś ciekawe miejsce... Wiesz, to mój pierwszy raz, tutaj - powiedziała z wyraźnymi przerwami między urywkami tych zdań, a raczej słów. Nie wiedziała czego ma się po nim spodziewać. Nie wiedzieć czemu, była lekko poddenerwowana tą sytuacją.
- No i nie możesz tak po prostu sobie pójść, jeżeli ustaliliście z Ed'em, że tu przenocujesz. To jego dom - dodała pośpiesznie.
 Liam nadal milczał, ale podszedł do niej. Stanął obok i znaczącym gestem podstawił jej swe ramię. Ta, nieco zaskoczona, powoli oplotła je swoją chudą ręką. On tylko wyszeptał w jej ucho z czarującym uśmiechem na ustach:

- Z przyjemnością - Kate ledwo co, a nie odskoczyła od chłopaka. Miała okropne łaskotki na całym ciele, co zawsze ją irytowało. Jego oddech musnął jej ucho tak, że o mało się nie wzdrygnęła, nie mówiąc o tym pięknym i śpiewnym głosie.
 Udali się do jego samochodu.