sobota, 6 lipca 2013

Rozdział XVIII

"Only know you've been high when you're feeling low"





- Dajesz, stary. Jeszcze tylko parę kroków. Jeden, dwa, trzy, cztery. O, już prawie. No, jeszcze kolejne cztery i odpoczniesz – mówiłem do siebie w myślach, bądź też na głos. Już nie bardzo się orientowałem. Czułem, że tracę grunt pod nogami i nie tylko. Jedyne, czego najmocniej pragnąłem w tej chwili to usiąść. Dać spokój moim obezwładnionym nogom, które już i tak nie potrafiły utrzymać równowagi całego ciała.
Tak! W końcu jakiś ciemny zaułek. Nie wiem, jakim cudem tam dotarłem, ale zrobiłem to.  
 Cisza, ciemność. Tego właśnie potrzebowałem.
 Nie dbając o porządek panujący dookoła mnie, runąłem na krawężnik, niezbyt wygodnie opierając się o kontener. Normalny człowiek odczułby przeszywający ból, kiedy ciało upada na beton, ale ja nie czułem nic. W tym momencie ból fizyczny był niczym w porównaniu do tego, co działo się w mojej głowie.
 Chaos, chaos i jeszcze raz chaos.
 Rozejrzałem się dookoła, ponieważ wcześniej nie miałem takiej okazji. I było to wielkim błędem.
 Czy to było to miejsce?
 Tak.



 Wspomnienia powróciły.

***


 Czułem, że zaraz puszczę pawia. Szybko wybiegłem z klubu, w którym od razu człowiekowi robiło się gorzej od tych rażących po oczach świateł i głośnej, basowej muzyki. Nawet nie wiem za bardzo jak się tu znalazłem. To całkowicie nie moje klimaty. Wychodząc z budynku, natknąłem się na nieliczną grupkę osób, których śmiało mogłem określić jako ćpunów. Przechodząc przez sam środek tego całego „tajnego” zgromadzenia drwiąco się zaśmiałem. Jeszcze na tyle kontaktowałem, że mogłem zauważyć, jak wszyscy popatrzyli na mnie tymi swoimi nieprzytomnymi ślepiami.
- Jak tak można? – powiedziałem sarkastycznie i półszeptem do siebie. Chyba półszeptem… Nieważne.
 W każdym bądź razie prawie sprawnie ominąłem bandę narkomanów i szedłem przed siebie. Zrobiłem dosłownie kilka małych kroczków i poczułem tą nieprzyjemną żółć w gardle, a w głowie zawirowało jeszcze bardziej niż wcześniej. Runąłem jak długi na chodnik, żeby choć trochę odsapnąć. Oczy same się zamknęły i już czułem, że odpłynę. Gdyby nic mi w tym nie przeszkodziło, spokojnie zasnąłbym na ulicy. No właśnie…   
 Jednak przeszkodziło i nie było mi dane spokojnie wyspać się na jezdni. Niczym rasowy żul. Rudy śpiący na ulicy… To dopiero byłaby atrakcja!
 Niestety, jak już wspomniałem nie było mi to pisane. Dostałem centralnie w środek głowy czymś szeleszczącym i miękkim, co po zetknięciu się z moją czupryną spadło mi pod nogi. W tym samym czasie wyminęła mnie w biegu bodajże jakaś dziewczyna, o włosach tak samo długich i ciemnych jak Kate. Zapewne pakunek, którym dostałem w łepetynkę należał do niej, więc postanowiłem jej go zwrócić. Dość szybko wstałem z chłodnego podłoża i starałem się iść w ślad za właścicielką owego pakunku. Zdawałem sobie sprawę, że biegłem zygzakiem, ale lepsze to, niż nic. W pewnym momencie zorientowałem się, że dziewczyna zniknęła mi za rogiem. Musiałem przyznać, że dziewucha ma tępo. Skręciłem do ciemnego, ślepego zaułka. Nie powiem, zrobiło się delikatnie przerażająco, na co wpływały jeszcze promile zawarte w mojej krwi. Towarzyszący mi zapach też nie był zbyt zadowalający. Zdałem sobie sprawę, że parę metrów przede mną stoi kontener na śmieci, co wyjaśniało ten odór tkwiący w powietrzu. Zaczęło mną trząść, trochę ze strachu, ale też z zimna. W egipskich ciemnościach, jakie tu panowały nie mogłem niczego się dopatrzeć.
- Gdzie ja w ogóle do cholery jestem? – pomyślałem i całkowicie zapominając o tajemniczej torebeczce, którą trzymałem jak najmocniej potrafiłem w lewej dłoni zamierzałem uciekać stąd gdzie pieprz rośnie. Nie było tu zbyt miło.
 Kiedy już odwróciłem się do tyłu i miałem zamiar opuścić to cuchnące coś, zamarłem w bezruchu.
 Całym mną wstrząsnął głośny i donośny krzyk. Był to krzyk rozpaczy, żalu, nostalgii, wściekłości, szaleństwa… OPĘTANIA. Trwał tak długo, aż nie ocknąłem się z dziwnego transu, w jaki popadłem i nie podążyłem za tym chropowatym głosem.
 Za śmierdzącym kontenerem odnalazłem moją małą tajemnicę. A była nią szczuplutka dziewczyna zwinięta w kłębek z rozmazanym, ciemnym makijażem i potarganymi włosami. Mówiąc delikatnie: Wyglądała jak śmierć. O dziwo, kiedy ją zobaczyłem nie odskoczyłem od niej jak oparzony, wręcz przeciwnie. Przykucnąłem i odruchowo dotknąłem jej nagiego i wychłodzonego ramienia, na co ona momentalnie podniosła na mnie te swoje wielkie, fiołkowe oczy i pod wpływem mojego dotyku wstała na równe nogi, nieco się chwiejąc. Jej krzyk przeszedł w łkanie równie przerażające, co przedtem.
 Gdy podpierając się o ścianę i starając się wyprostować by dorównać dziewczynie wzrostem dojrzałem, że coś zwisa jej z ręki w tym miejscu, gdzie przeważnie pobierana jest każdemu z nas krew do badań. Od razu wiedziałem, co jest na rzeczy, zarówno jak i co znajduje się w tajemniczym pakunku. Po przemyśleniu sytuacji schowałem go do tylnej kieszeni spodni.
- Uderz mnie – kiedy usłyszałem ten cichy szept, nie mogłem się pozbierać. Powoli wyprostowałem głowę by móc spojrzeć w jej oczy. Cała się trzęsła, nerwowo mrugała oczami, usta wykrzywiała w nienaturalny sposób, a jej zwinne palce musiały być stale w ruchu. Teraz wyglądała tak niewinnie i biednie.
- Uderz. Uderz. Uderz. Uderz. Uderz – powtarzała raz po raz, niczym w transie. Ja stałem w bezruchu, niezdolny do jakiegokolwiek ruchu. Mierzyłem ją tylko wzrokiem.
- Uderz! – wykrzyknęła nagle swoim zachrypniętym, gardłowym głosem, zauważając, że nic nie robię. Tylko wybałuszałem oczy. Zapewne wyglądałem jak idiota, ale pomińmy to. 
- Chcę coś kurwa w końcu poczuć! – wychrypiała, wciąż krzycząc.
 Po tych słowach zdecydowanie złapałem ją za kark i wpiłem się w jej suche, wąskie usta, które mimo to były urzekające. Znalazłem w nich ukojenie. Dziewczyna z równą dzikością, co ja oddała pocałunek. Zauważyłem, że zaczyna brakować jej tchu.  Nie mogła oddychać. Wiedziałem, czego potrzebuje.
 Z rezygnacją osunęła się na ziemię, a ja niepewnie podałem jej należący do niej pakunek. Łapczywie złapała go ode mnie i popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym wdzięczności.
- Skąd to masz? To jest moje – odparła słabym głosem.
- Wiem, że to należy do ciebie. Dlatego tu jestem. Chciałem zwrócić ci zgubę – mówiłem w miarę składnie, ale lekko drżącym głosem.
Zanim się zorientowałem dziewczyna wbiła strzykawkę ponownie w skórę. Jednak tym razem była cała pełna.
- Dziękuję. Czuję coś. Czuję… Dzięki tobie – szeptała. Ponownie przykucnąłem.   Dzieliło nas spokojnie pół metra. Nogą przysunęła w moją stronę mały pakunek. O wiele mniejszy niż tamten. – To wyzwolenie. Zobaczysz, da ci to wyzwolenie.
 Po tych dziwnych słowach pociągnęła za mechanizm i cała zawartość strzykawki, za jednym zamachem została podana. Ciało dziewczyny przeszył wielki spazm.
- Dziękuję – chciała powiedzieć, ale już nie mogła. Wyczytałem to z jej ruchu warg. Wyzwolenie odebrało jej mowę. Jej oczy raptownie znieruchomiały, tak samo, jak całe ciało. Nie bardzo wiedziałem, o co chodzi.
 Przecież to miało być wyzwolenie, ale nie takie. Nie wyzwolenie z ciała. Jednak tak się stało. 
 Dopiero wtedy, po raz pierwszy raptownie odskoczyłem od dziewczyny. Ze strachem w oczach spojrzałem na małą torebeczkę.
 Zacisnąłem ją mocno w swojej dłoni i ruszyłem do biegu. Nadal odurzony alkoholem biegłem zygzakiem. Jak przedtem. Jakby nie było całej akcji. 
 Jakby wyzwolenie nie odebrało jej życia.

 ***



 Siedziałem zwinięty w kłębek za kontenerem. Cuchnęło jeszcze bardziej niż wtedy. W dłoni mocno zaciskałem wyzwolenie. Ktoś w oddali przeraźliwie krzyczał, ale nikogo nie było w pobliżu. Po paru minutach zorientowałem się, że tym, kto krzyczał, byłem ja.











 Ufff. W końcu jestem. Przeżyliśmy tą długą przerwę, mam nadzieję przynajmniej, że przeżyliście! ;)
 Życie, jak to życie... Często nas wykiwa i jak sobie coś zaplanujemy, to nie jesteśmy zdolni by to realizować. Tak było w moim przypadku. Zaplanowałam, że powrócę jak najszybciej, a to się nie udało. Jednak jakoś się zebrałam i jestem tu. 
Jeżeli macie mi za złe tak długą nieobecność, możecie śmiało o wszystko pytać, odpowiem! (link do zadawania pytań poniżej)
 Rozdział inny niż wszystkie. Czy to dobrze, czy źle, sami oceńcie ;) 
 Co do czasu pojawiania się następnych chapterów nie potrafię tego określić. Jak wiecie są teraz wakacje, praktycznie w ogóle nie ma mnie w domu, a jak już jestem to przeważnie w południe. Mimo braku czasu staram się robić co tylko mogę, uwierzcie mi! 

Pozdrawiam serdecznie każdego z osobna i dzięki za miłe słówka, dają niezłego kopa! 
Trzymajcie się ciepło (:




Lots of Love ~ Marakselox



12 komentarzy:

  1. Rewelacyjny blog, naprawdę!
    Totalnie mnie to pochłonęło. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta historia opisana jest w tak realistyczny sposób jakbyś tam była; tak jakbyś ty to przeżyła. Dziwne uczucie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastycznie piszesz :) Piszesz wciągająco, nie robisz dużo błędów.
    Pisz dalej :)
    Pozdrawiam
    http://wojna-elfow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. AAA nareszcie ! Długo czekałam na nowy rozdział i się doczekałam ! : ))
    Super rozdział : ) Czekam na następny : )

    OdpowiedzUsuń
  5. warto było tyle czekać, mam nadzieję że wszystko już ok i żadnych TAK DŁUGICH przerw już nie będzie :* czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  6. niesamowicie piszesz... talent jakich mało ^^ mam nadzieje że już nie będzie takich przerw, ale mimo wszystko warto było czekać bo rewelacyjny rozdzial ^^ czekam na kolejny ;)

    zapraszam do mnie ;)
    http://anuula.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Aaaaawww, nareszcie! :D Kocham Cię i to jak piszesz. ^3^

    OdpowiedzUsuń
  8. cudne :-D a więc co tu pisać,twój blog jest moim ulubionym, świetnie piszesz, też mam wrażenie wielkieeeego realizmu i cieszę się z tego powodu, w poprzednim rozdziale napisalas "wytrwaliscie?" of course YES , no wiesz, jak bym miała nie wytrwać, to tylko dlatego, że nie dodajesz nowych rozdziałów, love love love <3 powinnaś napisać książkę, bo opowiadanie jest na takim samym poziomie

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy kolejny? czekam, zaglądam a tu nic.. :c jeżeli nie masz napisanego kolejnego rozdziału no to życzę mnóstwo weny! ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. czekam na następny ;D
    Dużoooooooooo weny życzę

    OdpowiedzUsuń

PROSZĘ O NIESPAMIENIE LINKAMI DO BLOGÓW NA STRONIE GŁÓWNEJ, JEST NA TO PRZEZNACZONA STRONA "WASZE BLOGI"!
Za każdy szczery komentarz bardzo dziękuję. Wiedz, że dzięki Tobie na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech! :)